czwartek, 17 listopada 2011

W głąb komórki

Na blogu duży przestój, ale to dlatego, że dużo pracy, a i kryzys się przypałętał...

W ramach walki z niechęcią do nauki poświęciliśmy upojne popołudnie na lepienie komórek z masy plastycznej. Masę zrobiliśmy z takiego przepisu:
"1 filiżanka mąki kukurydzianej, 1 filiżanka kleju winylowego, 1 łyżka rozpuszczonej wazeliny (oleju wazelinowego), 1/2 łyżeczki soku z cytryny. Składniki gotujemy ok. 3 minut na małym ogniu w teflonowym garnuszku - starannie mieszamy drewnianą łyżką. Ciasto wyrabiamy aż do ostygnięcia. Powinna to być gęsta, przeźroczysta masa bez grudek.  Przedmiotów z masy nie trzeba wypiekać, wystarczy przewiewne, ciepłe i suche miejsce. Kształt wysychając ulegnie nieznacznym zmianom, ponieważ klej winylowy wysychając, usztywni ciasto, wygładzając jednocześnie powierzchnię." 

Tyle teoria, w praktyce użyliśmy kleju wikol, maizeny (skrobi kukurydzianej, nie mąki!), wazeliny (sama się rozpuściła) i octu, bo cytryny akurat nie było. Barwiliśmy barwnikami do jajek w proszku, płynnymi do ciast i zwykłą plakatówką. Masę mieszaliśmy rękami na dużej teflonowej patelni. Po wyschnięciu masa trochę się skurczyła, ale nie popękała.
Kolory stały się znacznie ciemniejsze i bardziej soczyste (szare zrobiło się prawie czarne...). Duże i grube elementy schną wolno i ciężko je umieścić tak, żeby się nie odkształciły, a jeśli do czegoś przylegają, wtedy masa w tym miejscu wilgotnieje - trzeba je często odwracać. Sucha masa robi się sztywna i nie wszystko pasuje do siebie tak idealnie jak wówczas, gdy było plastyczne. Jako form użyliśmy miseczek wyłożonych folią (żeby było łatwiej wyjąć, co i tak łatwe nie było, komórka roślinna została w formie zbyt długo, brzeg już wysechł, a środek nie i przy wyjmowaniu brzeg się sporo uszkodził, stąd takie nierówności). Dość narzekania, oto efekt naszej pracy.
 Przekrój komórki zwierzęcej
 Na zewnątrz jest błona komórkowa, komórkę wypełnia cytozol, a w nim są zawieszone organelle. Wyjmowane jest jądro, mitochondruim i wodniczka. No i cały cytozol z zawartością.
 Jądro komórki jest dość duże, ma dwie błony, zewnętrzna ma liczne otworki - pory jądrowe, w środku jest jąderko.
 Mitochondrium ma dwie błony, z których jedna jest silnie pofałdowana. W nim zachodzi proces oddychania. (nasze mitochondrium jest przykrywane klapką, czyli błoną - na pierwszym zdjęciu to widać).
 Wodniczki stanowią magazyn czasowo niepotrzebnych substancji i są raczej niewielkie. Siateczka śródplazmatyczna to system kanalików i pęcherzyków oddzielonych od cytoplazmy błoną (fioletowe paski). Na powierzchni siateczki znajdują się rybosomy, które uczestniczą w produkcji białek (żółte kropki). Aparat Golgiego ma postać stosu przylegających do siebie spłaszczonych pęcherzyków, każdy z nich przechowuje i modyfikuje białka (żółte owale).


Przekrój komórki roślinnej:

Brązowa jest ściana komórkowa, a zielona błona. Całość oraz wodniczka i jeden chloroplast są wyjmowane.Wodniczka jest jedna, ale bardzo duża.
  
Chloroplast ma dwie błony, wewnętrzna jest pofałdowana i tworzy stosy spłaszczonych pęcherzyków zwanych granami, które zawierają chlorofil.
 Jądro jest mniejsze niż w komórce zwierzęcej, a siateczka nieco inna.

Do całości potrzebne są jeszcze karty trójstopniowe, postaram się je zrobić i wrzucić na Chomika :-) Chłopcy koniecznie chcą robić jeszcze komórkę bakterii i grzyba. Zastanawiam się tylko czy z tej samej masy, czy innej...
Wczesna Edukacja Antka i Kuby

piątek, 2 września 2011

Podróżując z pocztówką - postcrossing cz. 2.

To jest wpis Szymona


W ciągu ostatniego miesiąca otrzymaliśmy dziesięć pocztówek z różnych zakątków świata. Najpierw przyszła kartka z Singapuru od Huiling. Zadziwiło nas pismo, które początkowo wzięliśmy za druk, bo jest tak idealnie równe, ale nic dziwnego... jeśli ktoś na co dzień posługuje się skomplikowanym pismem logograficznym. Pocztówka "poświęcona" jest "Majulah". Wyczytaliśmy, że jest to hymn państwowy Singapuru.
Kolejna pocztówka przyszła z Londynu. Jest na niej Big Ben. Megan napisała nam, że Big Ben jest trzecim co do wielkości wolno stojącym zegarem na świecie. W 2009 roku obchodził 150 rocznicę powstania.
  Następna kartka przybyła z Mińska, stolicy Białorusi. Przedstawia place tego miasta. Pocztówka przyszła w kopercie, na której było aż szesnaście znaczków!
Z Niemiec otrzymaliśmy pocztówkę od Sabine, która napisała, że kartka przedstawia zachodnie wybrzeże północnych Niemiec, gzie ona mieszka. Na zdjęciu satelitarnym widać małe i duże wyspy chronione przez UNESCO (organizacja zajmująca się ochroną obiektów i miejsc, które stanowią dziedzictwo wszystkich ludzi, które należy zachować dla przyszłych pokoleń). Nordfriesland jest chroniony ze względu na rzadkie zwierzęta morskie, zioła i krajobrazy.
Następną kartkę otrzymaliśmy od Julii z Sankt Petersburga. Pocztówka przedstawia legendarny okręt "Aurora". 25 października 1917 roku dał on sygnał do rozpoczęcia rewolucji październikowej. W 1941 roku został zatopiony w porcie, a później wydobyto go i przekształcono w muzeum.
Taką kartkę przysłali nam Aleksejs i Lidia z Lipawy  na Łotwie.
Najdłuższy dystans (15 332km) pokonała kartka z Australii (z zachodniego jej wybrzeża). Jane napisała żart - zagadkę: dlaczego goryle mają duże dziurki w nosie? Bo mają duże palce :-)
Ze Springfield w Massachusetts, miejsca urodzenia Dr.Seuss'a, Kevin przysłał nam kartkę z Lorax'em, bohaterem jednej z jego opowieści, która niestety nie zastała przetłumaczona na język polski.
Tak wygląda kartka z Franeker w Holandii:
Na kartce z Florydy widnieją sympatyczni bohaterowie Disney'a. Lauri napisała, że jest tam 95 stopni F czyli 35 stopni C.
Na naszym "postcards wall", czyli lodówce, zaczyna brakować miejsca, zwłaszcza, że przyszła pierwsza kartka do mamy. :-)

niedziela, 14 sierpnia 2011

Z notatnika prof. Żaby

Porządkując rzeczy w szufladzie z zimowymi ubraniami znalazłam zmiętą karteczkę. Rozwinęłam, a tam taki tekst:

"Szczypak to ryba żyjąca tylko w Amazonce, ma od 10 do 20 cm długości i waży 30-40g. Z pierwszych zębów wypływa słaby jad. Po ugryzieniu człowiek czuje szczypanie, stąd nazwa. Jest bardzo szybki, pływa z prędkością 50km/h. Nie jest groźny dla człowieka. A oto jego wygląd (tu rysunek zębatej klamerki do bielizny skrzyżowanej z rybą). 
prof. Żaba"

Czy ja mówiłam, że moje dziecko nie lubi pisać i wymyślać czegoś sam z siebie i od siebie? Odwołuję :-)

sobota, 6 sierpnia 2011

Podróżując z pocztówką - postcrossing cz. 1.

Do programu Postcrossing namówiła nas niejako Healthy, za co cześć jej i chwała :-) bo zabawa jest przednia.
Zabawa polega na tym, że trzeba się zarejestrować, podać swój adres (chwila namysłu jaki jest poprawny wzorzec polski, a jaki w innych krajach), przygotować notatkę o sobie, pobrać 5 adresów (tyle maksymalnie można), przeczytać notatkę o każdej wylosowanej osobie, dobrać odpowiednią kartkę, napisać ją (nie zapominając o kodzie, który jest nadawany dla każdej kartki z osobna i służy do zarejestrowania pocztówki w bazie) i już. Można wysyłać. Pozostaje czekać na informację, że nasza kartka dotarła. Jeśli tak się stanie, nasz adres zostaje umieszczony na liście oczekujących do pobrania - ktoś go wylosuje i wyśle nam kartkę. 
Co w tym łańcuszku takiego pouczającego? Przede wszystkim: język. Notatkę o sobie, informacje o innych, sama treść kartki - wszystko jest pisane w języku angielskim. Potem podziękowania - przeczytanie ich, odpowiedzenie nadawcy.
Po drugie: geografia - gdzie nasze kartki pojadą? (polecą? popłyną?), co to za miejsce? co tam jest ciekawego? gdzie to jest na mapie? ile to kilometrów? a mil?
Po trzecie: ludzie - kim są? co ich interesuje? co nam piszą o sobie? co my im przykażemy na swój temat? jaką kartkę wybrać, żeby sprawić przyjemność?
Po czwarte: emocje - ileż oczekiwania, nadziei, radości (nasz listonosz jest przesympatycznym i tryskającym humorem człowiekiem, ale jednak jeszcze nigdy nie był tak wyglądany jak ostatnio).
Tyle o samym Postcrossingu, teraz troszkę o naszych z nim podróżach:
- trafiliśmy na 6 rocznicę projektu, więc oprócz standardowych 5, mogliśmy dociągnąć jeszcze 6 adresów, czyli w sumie wysłaliśmy 11 pocztówek: do Włoch, Niemiec, Ukrainy, Finlandii, Holandii, Rosji, Tajwanu - do tych krajów już dotarły. Pocztowe zdziwienie - do Tajwanu dotarła w ciągu 11 dni, a do Rosji 22...
Kolejne pocztówki zostały wysłane do Chin, Białorusi i Turcji. Od 22 dni w podróży - cięgle jeszcze nie dotarły. Z duzym opóźnieniem wysłaliśmy kartki do USA. Adresat jest bowiem miłośnikiem latarni morskich. Tak nam się spodobała jego opowieść o "Boston Harbor Islands National Park" i jego wolontariacie na rzecz bostońskiej latarni, że postanowiliśmy do niego wysłać kartki z polskimi latarniami. Znaleźliśmy wydawnictwo, które takie kartki drukuje i kupiliśmy je. Niestety, pomimo zapłaty z góry, dostaliśmy list za pobraniem, w dodatku nie z tym, co trzeba... Po interwencji w końcu dosłano nam kartki, Szymon napisał list (o polskich latarniach, o historii latarni na Rozewiu) i wysłaliśmy go. Mamy jednak pewne obawy, że nie został nadany pocztą lotniczą, więc pewnie sobie płynie...
Póki co, dostaliśmy trzy kartki od dwóch osób. Jedną od Tiny z Niemiec, na której jest piękny silnik samolotu (Szymon w notatce napisał o swojej pasji lotniczej):

Kolejne kartki przyszły ze Stanów. Ponieważ konto figuruje na obu chłopców, to April była tak miła, że wysłała każdemu z nich osobną kartkę. Na obu było kilka zdań skierowanych bezpośrednio: dla Witka o pasjach czytelniczych, dla Szymka o zainteresowaniu II wojną światową. List dotarł do nas w ciągu zaledwie 6 dni! Na kartce dla Witka (zgodnie z naszą prośbą) mapka.
Dla Szymona była kartka z Marines i choć bez samolotu, to z helikopterem!

Także znaczki bardzo nam się spodobały.
Bardzo byśmy chcieli wysłać April kartkę z akordeonem, ale nie umiemy żadnej namierzyć... Może ktoś z Was ma taką i by nam sprzedał?

Mam coraz większą ochotę założyć konto tylko dla siebie - pocztówki z żabami, to brzmi pięknie! (kolekcjonuję żaby).

piątek, 5 sierpnia 2011

Podróże po ciekawych blogach

Taaa, i znów zamiast coś konkretnego robić, to się zajmuję blogiem, ale pokusa jest zbyt duża :-)
Chodzi mianowicie o:


Zasady zabawy są takie:
1. Wkleić link blogera, który przyznał nagrodę i ładnie podziękować :)
2. Skopiować i wkleić logo do swojego bloga.
3. Napisać o sobie 7 rzeczy
4. Nominować 16 innych blogerów (oprócz tego, który nominował nas)
5. Wystawić im komentarz informujący o nagrodzie i nominacji

Niniejszym:
dziękuję Frajdzie Przyrodnika za nominację,
logo wklejone,
7 rzeczy o mnie: lubię czytać, lubię się uczyć, lubię poznawać nowe idee, lubię słodycze, lubię żaby, lubię też wędrówki po innych blogach, lubię słońce, które dziś cały dzień nam towarzyszy.
Moje nominacje:
1. Wyspa Skarbów
2. Do dzieci z pasją
5. Czyżyk
6. Grażka i watażka
13. Blog Kury Aktualnie Domowej
14. TyMar
15. Mądre dziecko
16. Bawimy się

P.S. Pozwolę sobie wyedytować tego posta. Drogi Ojcze Karmiący! Rozumiem niechęć do łańcuszków. Długo myślałam, czy wziąć udział w tej zabawie. I jakie blogi umieścić. Większość z nich się powtarza i jest związana z wczesną edukacją maluchów. Jednak na tej liście znalazły się 3 blogi odstające od tej tendencji. Twój - bo lubię go czytać. W zalewie "babskich" blogów jesteś taki odmienny - fascynujące, męskie spojrzenie na macierzyństwo. Drugi blog to Cud miłości. Wątpię, żeby jego autor włączył się w zabawę, jego czas jest już rozciągnięty do maksimum, ale nominowałam go, bo i on, i mała, zawsze uśmiechnięta Nulka dają mi siłę.  Mobilizują mnie i motywują do działań. Po cichutku im kibicuję. Kura Aktualnie Domowa natomiast zawsze mnie rozśmiesza. Chciałam, żeby inni też do Was zajrzeli.
Początkowo na mojej liście był jeszcze blog Pani Izy Budajczak, której nasza edukacja domowa zawdzięcza tak wiele i strona, która okazała się blogiem nie być o Edukacji przez podróżowanie.

czwartek, 21 lipca 2011

"Dziwneono" i rolnica tasiemka

Jakiś czas temu w National Geographic przeczytaliśmy krótką notkę o niezwykłych nazwach zwierząt, kiedy to ich odkrywcy dają się ponieść fantazji. No bo co powiedzieć o kimś, kto nazwał antylopę Nilgau po łacinie Boselaphus tragocamelus czyli woło-jelenio-kozo-wielbłąd? Najbardziej nas jednak rozbawił przykład tytułowy: dziwneono to rodzaj australijskich pluskwiaków. Inny fajny artykuł o kuriozalnych nazwach tutaj. Tego samego wieczoru do naszego domu wpadła dość spora ćma. Szukanie nazwy nie było łatwe, ale udało się. Posłużyliśmy się polecaną już kiedyś wyszukiwarką. Nasza ćma po łacinie nazywa się pięknie: Noctua pronuba, a po polsku już tak sobie: rolnica tasiemka.
Po sesji fotograficznej została wypuszczona na wolność. Zdjęcia takie sobie, ale staraliśmy się nie zrobić jej krzywdy:


poniedziałek, 18 lipca 2011

Morze, nasze morze...

Tak dawno żadnego wpisu, widać, że wakacje! Wcale to nie znaczy, że nic nie robimy, raczej nie mamy weny na spisywanie, bo coś tam się jednak dzieje. Postaram się po kolei, choć niekoniecznie w porządku chronologicznym.

Dziś morze. Pogoda była jak zamówiona, a oprócz niej (na tydzień pobytu jeden dzień lekko deszczowy), koszmarnej drogi (14 godzin w jedną stronę, z powrotem tylko 12), było mnóstwo cudowności:

Zachód słońca:

Dziwne ryby:
  
Duże rozgwiazdy:
Małe rozgwiazdy:
 Węgorze ogrodowe:
 Trzy kamienie:
 Kwitnące grążele:
 Foka w fokarium helskim:
 Fascynujące umocnienia na Półwyspie Helskim:
 Muzeum Obrony Wybrzeża i jedno z największych stanowisk artyleryjskich świata:

 Oraz pusta plaża:
Były też morszczyny, krasnorosty, brunatnice, a jednego dnia w kałuży znaleźliśmy maleńkie flądry. Niestety nie załapały się na fotografie :-)

sobota, 28 maja 2011

Co późnym majem kwitnie w Tatrach?

To co w kwietniu kwitnie gdzie indziej, czyli pierwiosnki wyniosłe, knieć błotna, mniszek lekarski, ale można też spotkać inne cudeńka:





  

 pierwiosnek łyszczak

Zobaczyć można było też piękne widoki (na całej trasie)...

...oraz bacę z owcami na Rusinowej Polanie.

Oprócz podziwiania powyższego oraz zdobycia oszałamiającej wysokości 1489 m.n.p.m, młodzież została przeszkolona, tudzież odpytana z: pięter roślinności, warstw lasu, wietrzenia skał, działalności lodowców, dolin U i V kształtnych, rozmnażania mchu, rodzajów skał, wpływu działalności człowieka na przyrodę oraz zachowania się w parku narodowym. Było jeszcze coś o zaprawach wapiennych i cementowych, ale to już w ramach rozrywki.